Nadzieja Rohwaniego, ostrzeżenia Chameneiego, sceptycyzm Kerry’ego, zapewnienia o jedności mocarstw – to w kilku słowach sobota, 10 dni przed terminem uzgodnienia politycznego porozumienia ws. atomu.
Dzień rozpoczął prezydent Iranu Hasan Rowhani, który – cytowany przez agencję IRNA – oświadczył, że wierzy w osiągnięcie porozumienia ws. programu atomowego. Jego zdaniem, „nie ma kwestii, które nie mogą być rozwiązane”, lecz nadal są „pewne różnice” między negocjującymi, a ich rozwiązanie może potrwać. – To całkiem naturalne, że nadchodzące dni czy tygodnie będę bardzo trudne, jako że zrobienie ostatecznego kroku zawsze jest trudne – powiedział Rowhani.

Hasan Rowhani podczas wystąpienie noworocznego
Interesujące jest, że Rowhani użył sformułowania „tygodnie”. Obie strony do tej pory zgodnie oświadczały, że terminem ich obowiązującym jest 31 marca, data wyznaczona w ubiegłym roku jako graniczna dla politycznego (lub ramowego) porozumienia.
Teheran podkreślał nawet, że jest przeciwny negocjacjom „dwufazowym”, tzn. wszystko powinno się uzgodnić do tego terminu, a niekoniecznie, jak założono w ubiegłym roku, do 30 czerwca. Również Amerykanie podkreślali, że nie ma większego sensu kontynuowanie rozmów, jeśli do końca tego miesiąca nie zostanie poczyniony znaczący postęp.
Czyżby Rowhani sugerował coś innego, idąc w ślady europejskich negocjatorów, którzy już podczas lozańskiej rundy negocjacji przekonywali dziennikarzy (anonimowo), że najistotniejsza jest data 30 czerwca, a koniec marca jest jedynie punktem orientacyjnym?
Niemniej Rowhani, czemu dał później wyraz na Twitterze, uważa, że osiągnięte porozumienie powinno opierać się na zasadzie obopólnego zwycięstwa (win-win), gdyż „żadna siła na świecie nie może być absolutnym zwycięzcą lub myśleć o zniszczeniu drugiej strony”.
#IranTalks to resume in few days; final steps are always hardest in negotiations as both sides have to compromise to reach a win-win outcome — Hassan Rouhani (@HassanRouhani) March 21, 2015
Z optymizmem o negocjacjach wyraził się też irański minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif. „Musimy wrócić w środę do Genewy, by kontynuować rozmowy i, jak Bóg da, sfinalizować szczegóły” – napisał na Facebooku.
Kerry: czas podjąć trudne decyzje
Sekretarz stanu USA John Kerry nie był już takim optymistą, gdy przed wylotem do Londynu na spotkanie z przedstawicielami Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii mówił, że obie strony negocjacji „nie dotarły jeszcze do mety”. A chociaż są szanse „załatwienia tego, jak należy”, to jest to „kwestia woli politycznej i podejmowania trudnych decyzji”.
Jednocześnie Kerry podkreślił jedność stanowiska mocarstw wobec Iranu, starając się zagłuszyć wcześniejsze doniesienia o rozbieżnościach szczególnie między USA a Francją, która w rozmowach powzięła dużo bardziej „jastrzębią” postawę niż Amerykanie.

Wykuwanie jedności (US Department of State)
Obawy Fabiusa
Wrażenie rozbieżności pogłębił jeszcze dziś rano szef MSZ Francji Laurent Fabius, mówiąc, że Paryż chce porozumienia, ale musi ono być „silne”, by „ochronić przed ewentualnością irańskiej bomby atomowej”. Fabius przywołał też argument, którym często – szczególnie ostatnio – posługują się wrogie Iranowi państwa arabskie: brak twardego porozumienia z Teheranem spowoduje, że państwa regionu też będą chciały swoich programów atomowych. – A to doprowadzi do niezwykle groźnej atomowej proliferacji – stwierdził Francuza, zaświadczając jednocześnie o jedności między mocarstwami.
W jedność tę należy wątpić (choć mówiła o niej też w sobotę szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini) ze względu na rozbieżne interesy poszczególnych mocarstw (Francja związana z państwami arabskimi, Amerykanie chcący osiągnąć jedyny w kadencji Obamy sukces dyplomatyczny, zorientowani na współpracę z Teheranem – niezależnie od wyniku rozmów – Chińczycy oraz Rosjanie, dla których każde wyjście ma spore plusy), ale też nie należy niespójności negocjacyjnych przeceniać.
FM Steinmeier, @JohnKerry, @PHammondMP, @LaurentFabius, & @FedericaMog speaking to the press after mtg on #IranTalks pic.twitter.com/o3fKmcmDVq — Marie Harf (@marieharf) March 21, 2015
Francja już bowiem w przeszłości w przeddzień zawarcia tymczasowego porozumienia w Genewie groziła zerwaniem rozmów, stawiając twardsze od Amerykanów warunki. Ostatecznie do porozumienia doszło, a chodziło prawdopodobnie o pokazanie Francuzom, że nawet Waszyngton musi się liczyć z opinią Paryża. Wielce prawdopodobne, że z podobną sytuacją mamy do czynienia i dziś.
Wieczorem, po spotkaniu w Londynie, mocarstwa oświadczyły raz jeszcze, że ich stanowisko jest jednolite, a wspólnym celem satysfakcjonujący wynik negocjacji.
„Smierć Ameryce!”
Głównym wydarzeniem dnia było jednak wystąpienie Najwyższego Przywódcy Iranu ajatollaha Aliego Chameneiego w mauzoleum imama Rezy w Maszchadzie.

„Śmierć Ameryce!”
Nazwał on zachodnie sankcje nałożone na Iran – których celem, rzecz jasna nieudanym, miało być przeciwstawienie narodu irańskiego władzy – „aroganckimi” i niezgodnymi z prawem międzynarodowym.
– Jaki jest ich cel? Ich celem jest postawienie ludzi przeciwko systemowi – mówił Chamenei pośród tradycyjnych okrzyków „śmierć Ameryce”, wyraźnie aprobowanych przez Najwyższego Przywódcę, odpowiadającego tłumowi: – Oczywiście, śmierć Ameryce.
Podkreślając swoje poparcie dla negocjatorów, Chamenei oświadczył jednocześnie, że kłamstwem jest sugestia Baracka Obamy, jakoby ktoś w Iranie był przeciwny dyplomatycznemu rozwiązaniu kwestii atomowej. – To jest kłamstwo. Nie ma w Iranie nikogo, kto nie chce rozwiązania kwestii atomu poprzez negocjacje. To, czego irański naród nie chce, to narzucania woli i znęcania się przez Amerykę – mówił Chamenei, nieco mijając się na potrzeby propagandy z prawdą. Nie jest bowiem tajemnicą dla nikogo, iż twardogłowi skupieni choćby wokół Mahmuda Ahmadineżada czy ajatollaha Mesbah-Yazdiego niechętnie widzą jakiekolwiek zbliżenie z Zachodem.
I say it clearly that there’s no one in #Iran who wouldn’t favor a solution to the nuclear issue; but Iranians don’t accept #US bullying. — Khamenei.ir (@khamenei_ir) March 21, 2015
We reject US fraudulent offer of reaching a deal w #Iran first then lifting sanctions. Lifting sanctions is a part of deal not its outcome. — Khamenei.ir (@khamenei_ir) March 21, 2015
Ale i dla tej części irańskiego establishmentu Chamenei ma przesłanie: rozmowy z Zachodem dotyczą tylko i wyłącznie atomu, niczego innego. Oficjalnie dementowana zbieżność interesów i współpraca Teheranu i Waszyngtonu w walce z Państwem Islamskim nie oznacza bowiem zbieżności w innych kwestiach. – Cele Ameryki w sprawach regionalnych są kompletnie różne od naszych. My chcemy pokoju i bezpieczeństwa w regionie. Polityką Ameryki jest stworzenie niestabilności – przekonywał Chamenei, nie dodając, że stabilność ta dla Iranu oznacza wspieranie syryjskiego reżimu Baszara el-Asada, który jest źródłem niemal całej obecnie niestabilności na Bliskim Wschodzie.
Kolejna runda negocjacji 26 marca.